Muzeum Kresów w Lubaczowie

Kultura nie zna granic. „Granica, która łączy. Transgraniczne transfery kultury w dobie wojny”

Kultura nie zna granic. Kultura nie zna strachu. Kultura się nie poddaje. Te twierdzenia w czasie pełnoskalowej wojny w Ukrainie i bardzo mocno rysujących się konfliktów granicznych i kulturowych w Polsce i innych państwach, byłoby dość ryzykowne i w wielu miejscach nie do obrony, gdybyśmy nie byli świadkami realizacji polsko-ukraińskiego projektu „Granica, która łączy. Transgraniczne transfery kultury w dobie wojny”.

Ten polifoniczny projekt zakładający transfer przez polsko-ukraińską granicę obrazów i dźwięków w zamyśle autorów miał zwrócić uwagę z jednej, ukraińskiej strony na potrzebę obcowania i uczestniczenia w kulturze zepchniętej, jak się wydaje na margines w obliczu trwającej tam wojny, na potrzebę „eksportu” artystycznych działań, a z drugiej, polskiej na pragnienie okazania wsparcia i chęć zachowania choćby minimalnej ciągłości wymiany kulturowej między Polską, a Ukrainą, w momencie, gdy polscy twórcy i ich działania kulturalne niemal zupełnie zniknęły z ukraińskiej przestrzeni.

W domyśle, w tle tych działań pojawia się jeszcze jeden kontekst: dla partnerów z tamtej strony realizacja projektu będzie dowodem na to, że są wciąż ważni i nie zapomina się o nich. Ta „ważność” jest szczególnie istotna w tych najbliższych, lokalnych kontaktach, w kulturze osadzonej na polsko-ukraińskim pograniczu. Nie dziwi więc wybór miejsc dla wydarzeń wchodzących w skład „Granicy, która łączy”. Z jednej strony, po ukraińskiej stronie wybrano Lwów, największe miasto Roztocza, z drugiej, z polskiej strony: Radruż, jedną z najmniejszych wsi na Roztoczu. Oba te miejsca pomimo ogromnych różnic łączy to, że należą do obszaru pogranicza i do czasu ustalenia się powojennej granicy stanowiły jedną, wspólną dla Polaków i Ukraińców przestrzeń. Obecny więc stan podzielenia, choć jest stanem rzeczywistym, w metaforycznym, pozapolitycznym wymiarze może nie istnieć aż tak wyraźnie i wystarczy zwrócić uwagę na kulturę, a okaże się, że granica nie dzieli, a łączy, otwierając pole do wspólnych działań, które biorą się z wielowiekowego zakorzenienia obu kultur, polskiej i ukraińskiej w wybranych miejscach. I tak jak dostrzegamy i akcentujemy różnice, w tym przypadku warto zwrócić uwagę na to, co wspólne w granicznych doświadczeniach byłych i dzisiejszych mieszkańców tych miejsc, odbiorców i twórców kultury. Otóż i Lwów i Radruż zostały doświadczone przez granicę przesiedleniami, bezprecedensowym wówczas oderwaniem społeczności żyjących po obu nieistniejących wcześniej stronach granicy od ich korzeni. Jedni zmuszeni byli przenieść się na tamtą stronę, a drudzy na tą.

(Około 480 rodzin ukraińskich z przygranicznego Radruża, jak podaje Jan Pisuliński, zostało przegonionych na drugą stronę granicy, skąd dopiero po dłuższym czasie przewieziono ich do miejsc osiedlenia pod Lwów. We Lwowie, w największym skupisku ludności polskiej, jak notuje Grzegorz Hryciuk, mieszkało przed II wojną światową 106,3 tys. Polaków, którzy zostali zmuszeni do opuszczenia swojego miasta.)

Czy wobec tego dzisiejszy transfer kultury w odwrotną stronę w pewien sposób symbolicznie nie przywraca stanu niepewnej, aczkolwiek ważnej równowagi. I nie o liczby tu chodzi, nie o statystyki, bo do Lwowa, do Muzeum Architektury im. Klemensa Szeptyckiego, do sali wystawowej w schronie trafia „Archiwum Bolesława Fariona. Portrety dawnego Roztocza w negatywach lubaczowskiego fotografa”, kilkadziesiąt fotografii, niewielki fragment z uratowanego przez Muzeum Kresów zbioru negatywów z zakładu fotograficznego w Lubaczowie, powstałych w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX w. dokumentujących przemiany kulturowe jakie zachodziły w miejscu przeciętym przez granicę, gdzie zachowały się jeszcze żywe ślady świata Roztocza sprzed dzisiejszej granicy.

Do Radruża zaś, w ramach wymiany, do Zespołu Cerkiewnego w Radrużu trafia kilkadziesiąt ikon, prac wykładowców i studentów ze Szkoły Ikonograficznej „Radruż”, działającej przy Ukraińskim Katolickim Uniwersytecie we Lwowie. Zebrano na wystawie prace ukazujące oryginalność i piękno ikony z XIV – XVI wieku, stanowiącej wspólne, polsko-ukraińskie dziedzictwo i jednocześnie żywą kontynuację tego dziedzictwa widoczną w oryginalnej twórczości ikonografów.

Poza samymi wystawami i ich wernisażami ważna, choć kto wie czy nie najważniejsza, była obecność polskich artystów we Lwowie, a ukraińskich w Radrużu. Jak znaczące to było i symboliczne, pokazał niezamierzony, realny, wojenny kontekst wystawy Archiwum Fariona, która na miejscu, we Lwowie była przygotowywana przez Tomasza Stelmaskiego i Małgorzatę Cichocką-Stelmaską dosłownie w czasie ataku rakietowego przeprowadzonego przez wojska rosyjskie na miasto. Zaś z drugiej strony i w odmiennej sytuacji znaleźli się artyści ukraińscy pod przewodnictwem Solomiji Tymo i o. dr. Bohdana Praha, którzy przekroczyli ze swoimi ikonami granicę i w Polsce, w Radrużu mogli przez jeden dzień cieszyć się pokojem.

Prócz, tak mocno przemawiających do wrażliwości człowieka obrazów, twórcy projektu sięgnęli po emocje związane z muzyką, z dźwiękiem, by w ten symboliczny sposób dać głos niemym przedstawieniom.

Głos polski był reprezentowany przez Darię Kosiek z zespołem Wernyhora, którego koncert miał odbyć się w Kościele z Jazłowczyka na terenie Muzeum Architektury Ludowej we Lwowie, ale który na skutek bombardowania Lwowa przez wojska rosyjskie w przeddzień koncertu, ze względu bezpieczeństwa zabrzmiał z towarzyszeniem instrumentów Adrianny Kafel-Woźniak i Macieja Harny w Bieszczadzkim Centrum Dziedzictwa Kulturowego w Ustrzykach Dolnych. I tutaj do scenariusza projektu swoje trzy, złe grosze wtrąciła wojna.

Głos ukraiński reprezentowały dwa głosy zespołu muzyczno-teatralnego „Kurbasy”: Natalii Rybki-Parchomenko i Marii Oneszczak. Artystki przygotowały dla Radruża „Pieśni lasu”. Koncert we wnętrzu siedemnastowiecznej, drewnianej cerkwi pod wezwaniem św. Paraskewy przyniósł ze sobą całkiem nowe wymiary rzeczywistości i dźwięku. Pieśni wiosenne, wiesnanki, ballady i pieśni miłosne, śpiewane wielogłosem, niektóre aranżowane w podlwowskim lesie przez artystki jeszcze przed wojną, rezonowały ze starym drewnem cerkwi i przenosiły słuchaczy w przeszłość, w historię, a pieśni wojskowe przypominały o teraźniejszości.

Jednak, to co najważniejsze w tych wystawach, wernisażach i koncertach jak zwykle ukrywa się pod powierzchnią zdarzeń i można rozpoznać to i odczuć tylko sięgając głęboko do tych niewidzialnych połączeń. Ten, kto uczestniczył w nich, był na miejscu, widział i słyszał miał okazję doznać tego uczucia zrozumienia. Dość przecież było znaków, które towarzyszyły wydarzeniom. Bolesław Farion z Lubaczowa, w schronie we Lwowie. Wielogłosowe pieśni lasu we wnętrzu drewnianej świątyni. Radruska Szkoła Ikon z Ukraińskiego Katolickiego Uniwersytetu we Lwowie w Radrużu. „Wernyhora” w Kościele z Jazłówka przeniesionym do Ustrzyk Dolnych. Permanentną cechą Pogranicza jest pomieszanie, przenikanie i zmiana kierunku wektorów działania kultury i historii. Tak rozumiane Pogranicze nierozerwalnie związane z istnieniem granicy staje się miejscem tworzenia połączeń między różnymi, choć nie tak w końcu odmiennymi organizmami. W taki sposób na Pograniczu przez transfery kultury tworzy się nowa tkanka społeczna i kulturalna. W ten sposób na pograniczu nawet w dobie wojny można ocalać i scalać marzenia, idee i historie. W ten sposób za pomocą kultury można dojrzeć do wzajemnego poznania, zrozumienia i akceptacji relacji polsko-ukraińskich.

Robert Gmiterek

Wernisaż wystawy „Archiwum Bolesława Fariona. Portrety dawnego Roztocza w negatywach lubaczowskiego fotografa” w Muzeum Architektury Ludowej im. Klemensa Szeptyckiego we Lwowie, 7 września 2024 r.

Fot. Muzeum Architektury Ludowej im. Klemensa Szeptyckiego we Lwowie, Tomasz Kosiek

ZDJĘCIA

Wernisaż wystawy „Radruż. Źródła ikony” w Zespole Cerkiewnym w Radrużu, 21 września 2024 r.

Fot. Tomasz Michalski

ZDJĘCIA

Koncert „Pieśni ukraińskiego lasu” w Zespole Cerkiewnym w Radrużu, 21 września 2024 r.

Fot. Tomasz Michalski

ZDJĘCIA

Koncert zespołu Wernyhora w Bieszczadzkim Centrum Dziedzictwa Kulturowego w Ustrzykach Dolnych, 6 października 2024 r.

Fot. Tomasz Kosiek

ZDJĘCIA

ZAPRASZAMY DO ODWIEDZIN

ul. Jana III Sobieskiego 4
37-600 Lubaczów

ul. Jana III Sobieskiego 4
37-600 Lubaczów

Radruż 13
37-620 Horyniec-Zdrój

Nowe Brusno 103
37-620 Horyniec-Zdrój

Skip to content