„Leśny skarb” na ekspozycji muzealnej
W dniu wczorajszym, tuż przed seminarium dotyczącym 80. rocznicy „uciekinierki” ludności polskiej za San przed terrorem OUN-UPA, w naszej siedzibie głównej na wystawie „Dzieje ziemi lubaczowskiej” miała miejsce uroczysta prezentacja zabytkowej monstrancji, która w marcu ubiegłego roku została odnaleziona w lasach na północ od Łukawca. Obiekt ten po zrealizowanych pracach konserwatorskich będzie można od teraz oglądać na naszej ekspozycji.
Na uroczystości pojawił się znalazca monstrancji, pan Klaudiusz Kotulak z Muzeum Galicyjskich Wsi i Pobojowisk w Łaskach oraz pan Grzegorz Szafran, Nadleśniczy Nadleśnictwa Lubaczów, które sfinansowało prace konserwatorskie. Przypomnijmy, że ten tajemniczy eksponat został odkryty w płytkim dole we wspomnianych lasach łukawieckich, na zboczu wzniesienia opadającego w dolinę, którą przed II wojną światową biegła droga z Łukawca do Dąbrowy. Przed ukryciem w ziemi został on podzielony na trzy części: stopę, trzon w formie nodusa i promienistą glorię.
Po ratowniczych pracach archeologicznych Podkarpacki Wojewódzki Konserwator Zabytków zdecydował o przekazaniu obiektu do naszego Muzeum, by, po przeprowadzeniu konserwacji, trafił on na wystawę stałą. Zabiegi konserwatorskie przeprowadziła pracownia Rozeta. Objęły one kolejno: demontaż wszystkich elementów, mechaniczne usunięcie zalegającej ziemi, oczyszczenie z brudu, odtłuszczenie powierzchni i usunięcie nawarstwień korozyjnych, rekonstrukcję niektórych elementów (trzy sterczyny glorii, śruby, nakrętki, sprężynki), prostowanie miejsc zdeformowanych, zabezpieczenie powierzchni i ponowny montaż całości. Wykonana została także dokumentacja fotograficzna sprzed i po konserwacji. W konsekwencji ta XIX-wieczna monstrancja odzyskała dawny blask. Przyznać trzeba, że efekt końcowy robi wrażenie!
Od chwili odnalezienia aż po dziś dzień dokładamy starań, by odkryć tajemnicę tego skarbu i dowiedzieć się, z której świątyni pochodzi oraz w jakich okolicznościach został ukryty. Nieco światła na historię obiektu rzuca jego charakterystyka, miejsce wykopania i sposób złożenia w ziemi. Zacznijmy więc od poszczególnych elementów monstrancji.
Dolna część to eliptyczna stopa, wykonana techniką repusowania z blachy mosiężnej, srebrzonej, bogato zdobiona ornamentami roślinnymi. Stopę z górną częścią łączy trzon, który przybrał formę nodusa – ozdobnego zgrubienia w kształcie gruszkowatym. Jest to srebrzony, mosiężny odlew. Oba te elementy, wedle znawcy tematyki Jarosława Giemzy z Muzeum-Zamku w Łańcucie, datować możemy na drugą połowę XVIII w. Z kolei promienista gloria pochodzi z wieku XIX. Jest to mosiądz srebrzony i złocony, mający pośrodku przeszklenie, tzw. rezerwaculum, gdzie umieszczana była hostia w czasie wystawienia Najświętszego Sakramentu. Dookoła rezerwaculum umieszczone zostały kłosy zbóż, powyżej złocona plakietka z wizerunkiem Trójcy Świętej adorowanej przez dwa anioły, na zwieńczeniu zaś jest srebrzona korona. W rezerwaculum brak jednak bardzo istotnego elementu – melchizedeka do podtrzymywania hostii, który w liturgii rzymskokatolickiej ma formę półksiężyca (lunula), a w obrządku greckokatolickim posiada kanciasty kształt. Bez tej ważnej części nie jesteśmy stanie na ten moment zweryfikować, czy monstrancja pochodzi z kościoła, czy też z cerkwi. Ponadto, jak widać powyżej, poszczególne części naszego zabytku datowane są na różne okresy, Takie „składanie” monstrancji bywało praktykowane w przeszłości, szczególnie w mniejszych i niezbyt zasobnych parafiach.
By rozwikłać zagadkę tego bezcennego eksponatu postanowiliśmy zbadać różne hipotezy, które mogłyby wyjaśniać jego pochodzenie. Z racji miejsca odkrycia monstrancji w pobliżu dawnego traktu między Łukawcem a Dąbrową naturalnym wydawało się, że może ona mieć związek z którąś z pobliskich świątyń. Pierwszy trop prowadził do kościoła pw. Objawienia Pańskiego w Łukawcu i domniemanym ukryciem monstrancji przez polskich parafian lub duchownych, tuż przed tzw. „uciekinierką za San” w kwietniu 1944 r. przed terrorem i zagrożeniem ze strony OUN-UPA. Wtedy to cała polska ludność Łukawca musiała opuścić swoje gospodarstwa i domy, tak jak większość Polaków z terenu powiatu lubaczowskiego, ponieważ w przeciwnym razie groziła im śmierć z rąk nacjonalistów ukraińskich. Znany jest przekaz ustny o zakopaniu w tym czasie dzwonów z kościoła, które po powrocie z tułaczki zostały na ponownie zainstalowane w dzwonnicy. Mogło być zatem możliwe, że i inne, cenne paramenty liturgiczne – w tym monstrancja – zostały schowane przed Ukraińcami. Po sięgnięciu jednak do inwentarzy kościoła w Łukawcu okazało się, że w 1939 r. na stanie parafii znajdowała się „jedna monstrancja brązowa, u góry pozłacana”, co jest opisem lakonicznym, ale w miarę zbieżnym w stosunku do odnalezionego obiektu. Problem w tym, że kolejny inwentarz z roku 1947 notuje identyczną monstrancję, dlatego też bardzo wątpliwym jest, by monstrancja z lasu była tą z kościoła łukawieckiego.
Kolejny trop prowadzi nas do cerkwi. Jest bowiem również prawdopodobne, że nasz obiekt związany jest z obrządkiem greckokatolickim i ludnością ukraińską, która była przymusowo wysiedlana z terenów powiatu lubaczowskiego, począwszy od drugiej połowy 1944 r. do 1947 r. i akcji „Wisła”. Niestety brak wspomnianego melchizedeka jest tu kluczowy i nie pozwala jednoznacznie stwierdzić, czy nasz skarb to monstrancja cerkiewna. Nie były one zbyt często spotykane, aczkolwiek niektóre cerkwie miały na wyposażeniu takie przedmioty, co potwierdza eksponat, który można zobaczyć na wystawie „Dziedzictwo Kresów” w naszym Muzeum. Warto zauważyć, że znaczna część ludności ukraińskiej, która była wysiedlana z naszego regionu, wierzyła, że będzie mogła powrócić do swoich domostw. Z tego względu niejednokrotnie ukrywano w pobliżu gospodarstw różne sprzęty rolnicze itp. Być może mamy tu podobny przypadek z ukryciem wartościowego wyposażenia cerkiewnego. By zweryfikować tę hipotezę potrzebne są dalsze badania archiwalne i przyjrzenie się inwentarzom okolicznych cerkwi.
Ostatnim, choć nie najmniej prawdopodobnym przypuszczeniem jest to, że nasz skarb jest po prostu łupem złodzieja i z jakichś nieznanych nam powodów został schowany, a później już nikt po niego nie wrócił. Świadczyłby o tym sposób ukrycia monstrancji, która najpierw została podzielona na części i dopiero później zakopana. Możliwe jest, że to rozczłonkowanie zostało dokonane już w samej świątyni, by łatwiej było ją wynieść i transportować bez podejrzeń. Ponadto wydaje się, że tak ważny parament liturgiczny, w którym wierni mogą obserwować Najświętszy Sakrament, zostałby ukryty z większą dbałością, gdyby to robili parafianie lub księża, zapewne w jakiejś skrzyni i w całości, a nie prosto w ziemi.
Wszystkie wyżej wymienione powody, sprawiają, że zagadka naszego tajemniczego eksponatu nie została, jak dotąd, rozwiązana. Wierzymy jednak, że dzięki pracy naszego zespołu uda nam się ją rozwikłać. Tymczasem będzie ona wdzięcznym obiektem, w kontekście którego opowiadać będziemy zwiedzającym trudną historię lat 1944 – 1947, która na zawsze zmieniła skład etniczny ziem naszego powiatu.
Zachęcamy wszystkich do odwiedzenia naszej ekspozycji i przyjrzenia się z bliska temu niezwykłemu znalezisku!