
Rozmowy na Pograniczu. Rozmowa siódma
Renata Ferenc-Pupek, Robert Gmiterek, Sławomir Litkowiec i Marcin Rechulicz rozmawiali o książce pt. „Grzęda Sokalska. Pobuże. Dzienniki podróży. Przewodnik nie tylko dla turystów.”
Rozmawialiśmy o książce, która traktuje o fragmencie Pogranicza, będącego łącznikiem między Roztoczem, a ziemią hrubieszowską, chełmską, graniczącą z Ukrainą i Podlasiem, które gdzieś w okolicach Sejn z pogranicza polsko-białoruskiego płynnie przechodzi w pogranicze polsko-litewskie. I tak jak fragmentaryczne jest nasze doświadczanie miejsc i czasów, inspirowane przez różne ośrodki, własne i cudze historie i kultury, tak fragmentaryczna, mozaikowa jest budowa książki, w której zebrano nie tylko narracje autorów „Przewodnika”, ale i cytaty z dzieł i notatek wielu innych autorów mających wiele, albo zgoła „coś” do powiedzenia o przestrzeni, w której porusza się turysta, nie tylko dla samej turystyki, ale – jak chce autor „Dzienników podróży”, będących osią narracyjną książki – dla samopoznania. Bo jest to przewodnik o tym jak sami możemy poznawać świat za pomocą dostępnych narzędzi. „Szkiełka”, które w tym przypadku jest historią powszechną, „oka”, które jest literaturą i „serca”, które jest osobistym doświadczeniem podróży.
Rozmowa, jak przystało na Pogranicze, była wielowątkowa, żywiołowa i ulotna. Choć pozostawiła wrażenie, kilka bon motów, słów zapamiętanych, to dalsza jej część, jej istota stawała się już nie w miejscu, ale w drodze. Miejsce czasami bywa tylko pretekstem do drogi. Rozmowa o książce, przewodniku, stała się doskonałym pretekstem do podróży, zaproszeniem. Na drogę więc dajemy kilka wybranych cytatów z Rozmowy i z książki, tych, które pośród innych licznych wydają nam się dobrym początkiem.
Skoro wiemy, gdzie szwendał się nasz autor przez 320 stron, przemierzając 324 kilometry, odwiedzając 84 miejscowości, co zajęło mu 17 dni, dzięki czemu dostajemy 421 gramów szczęścia (bo tyle waży owo zielone cudo), które możemy zabrać ze sobą do torby/plecaka/na rower, to nie pozostaje nam nic innego jak ruszyć w drogę!
Renata Ferenc-Pupek w „Rozmowie na Pograniczu”
Publikacja, którą trzymacie Państwo w rękach jest zwieńczeniem pewnego procesu, który zainicjowaliśmy jako Stowarzyszenie Czajnia w roku 2019. Wówczas to Grzęda Sokalska stała się w sposób szczególny obecna w naszej działalności, a my staliśmy się częścią jej historii. […] Bardzo szybko zorientowaliśmy się, że jest problem z elementarną wiedzą na temat Grzędy i postanowiliśmy wydać mapę po Grzędzie Sokalskiej oraz przewodnik po niej. Mapę wydaliśmy w 2022 roku i obejmowała teren nie tylko Grzędy ale również Pobuża. Przewodnik, który również obejmuje teren tych dwu krain trafia właśnie w państwa ręce, w roku 2025, roku 20-lecia naszego Stowarzyszenia. Pracę nad nim powierzyliśmy Robertowi Gmiterkowi i całość jest jego autorskim pomysłem stąd też nie jest to typowy przewodnik, ale ma bardzo wyraźny literacki wymiar, bo i taki jest autor. Do opracowania części historycznych Robert zaprosił Sławomira Litkowca i wszystkie pigułki historyczne są jego autorstwa. Całość przewodnika składa się z siedmiu tras, które zawierają wszystko to co zdaniem autorów jest najistotniejsze na Grzędzie. Każda z tras podzielona jest na trzy części, które zostały wydzielone graficznie:
Część 1. (pisana kursywą), która zawiera wybrane cytaty z tekstów dotyczących danych miejscowości, osób wraz z podaniem źródeł, których wyboru dokonał Robert Gmiterek. W tej części znajdują się też teksty o nieokreślonym pochodzeniu, które ich autor Robert Gmiterek nazwał apokryfami.
Część 2. (normalny tekst), stanowi dziennik podróży po poszczególnych trasach, opracowany i przetestowany przez Roberta Gmiterka.
Część 3. (tekst w szarej ramce), która zawiera historię w pigułce autorstwa Sławomira Litkowca.”
Marcin Rechulicz, Wstęp do „Grzędy…”
„Dzienniki podróży” to przewodnik szczególny, pisany z myślą nie tylko o turystach, ale i o turystach-czytelnikach. Bo podróżować można na dwa sposoby, na własnych nogach w granicach rozsądku i we własnym domu poza granice wyobraźni.
Ze wstępu Roberta Gmiterka i Sławomira Litkowca
Co to jest Grzęda Sokalska? Jak czytać przestrzeń w złudnym poczuciu pustki kulturowej pogranicza polsko-ukraińskiego? Czy ta pustynia była tam zawsze? Odpowiedzi na te i wiele innych pytań znajdziecie Państwo w tej książce. Jest to zaproszenie do odwiedzin tej nieco zapomnianej krainy geograficznej. Nie jest to zwykły przewodnik turystyczny, choć niewątpliwie jest i nim. Dla znawców twórczości Roberta Gmiterka, który podjął się trudu opracowania tej publikacji i wypełnienia luki na rynku, ten sposób narracji nie jest już nowością. Autor proponuje czytelnikowi nostalgiczną podróż i towarzyszy mu w charakterystyczny dla siebie sposób z humorem i głębokimi, metafizycznymi odniesieniami. O historyczną stronę publikacji zadbał Sławomir Litkowiec.
Z czwartej strony okładki
Grzęda Sokalska jest po Nic. Dla tych, którzy ją dobrze poznali to stwierdzenie jest oczywiste, ale żeby w pełni zrozumieć wartość owego Nic, trzeba przejść bardzo długą drogę. Drogę, która prowadzi przez najpiękniejsze zakątki świata. Przez Paryże, Rzymy i Londyny. Czasem zawiedzie do zimnej Szkocji, czasem zabłądzi pod palące słońce Hiszpanii, a czasem, bardziej swojsko, trafi w kazimierskie wąwozy i roztoczańskie lasy. A stąd już niedaleko na Grzędę…
Grzęda stanowi ostateczny etap rozwoju turystycznego człowieka. Gdy już nasyci on oczy i uszy wszystkim, czym raczą go popularne miejsca i wreszcie poczuje przesyt – zamiera w bezruchu nie wiedząc, co ma dalej robić. I wtedy objawia mu się Grzęda. Sposoby objawienia mogą być różne: podsłuchana rozmowa, pomyłka na trasie, zakup samochodu z tamtego regionu. Grzęda najpierw starannie wybiera turystę, potem długo mu się przygląda, a gdy uzna, że jest gotów, zaczyna działać…
Kamila Niemczuk, „Po co jest Grzęda Sokalska?”, wstęp do „Grzędy…”
Obszar pogranicza na nowo staje się miejscem zbliżenia i otwartości. Daje szansę wzbogacenia własnych doświadczeń. […] Warto odkrywać zapomniany koloryt pogranicza, gdzie przez wieki tradycja bizantyjska, łacińska, żydowska przeplatały się wzajemnie. Jednak dzieje drugiej połowy XX wieku zaskoczyły wszystkich swoją brutalnością. Wiele cennych dzieł architektury i ikonografii z niewiadomych powodów dewastowano i niszczono, mimo że tworzyły harmonijno-estetyczną sylwetkę wielokulturowego pogranicza.
Stefan Batruch, fragment ze wstępu do „Zapomniane pogranicze. Dekanat uhnowski” P. Antoniak, J. Chodor, W. Słobodian (fragment użyty jako motto do wstępu „Nomen mortui. Próba odczytania cmentarza greckokatolickiego w Wierzbicy” przez autorkę Olgę Kich-Masłej”)
Jako studentka IV roku socjologii, w 2005 roku miałam okazję wysłuchać wykładu Krzysztofa Czyżewskiego, założyciela sejneńskiego Ośrodka „Pogranicze”, który z niezwykłą elokwencją i zaangażowaniem mówił o znaczeniu dialogu, konieczności wypracowania wielogłosowej narracji na temat polskiej historii, o obowiązku budowania „mostów” i przeciwdziałania procesom separowania się i nietolerancji. Zdaniem Czyżewskiego, warunkiem koniecznym do osiągnięcia tego celu jest przekształcenie „kresów” w „pogranicza”: te pierwsze uosabiają bowiem asymilację, te drugie – wspólną konstrukcję kultury, przestrzeń, na której ludzie nie tylko współ-istnieją, ale i współ-żyją.
Agnieszka Pasieka, „Jak uratować pogranicze? O teoretycznych modach i metodologicznych pułapkach”, „WIELOGŁOS” Pismo Wydziału Polonistyki UJ
Poszliśmy dalej obok czarnego oka na północ, najpierw drogą wzdłuż kordonu. Z lewa i z prawa flankowaną przez ogromne okazy barszczu Sosnowskiego, a potem wzdłuż ściany lasu, przez dziurawy most na Warężance na zachód. Cały czas siąpiło. Zastanawialiśmy się jak można wprowadzić w czyn w tym miejscu ideę Pogranicza, „głoszoną przez Krzysztofa Czyżewskiego, założyciela sejneńskiego Ośrodka „Pogranicze”, który z niezwykłą elokwencją i zaangażowaniem mówił o znaczeniu dialogu, konieczności wypracowania wielogłosowej narracji na temat polskiej historii, o obowiązku budowania „mostów” i przeciwdziałania procesom separowania się i nietolerancji. Zdaniem którego, warunkiem koniecznym do osiągnięcia tego celu jest przekształcenie „kresów” w „pogranicza”: te pierwsze uosabiają bowiem asymilację, te drugie – wspólną konstrukcję kultury, przestrzeń, na której ludzie nie tylko współ-istnieją, ale i współ-żyją”. Oto byliśmy u kresu, na „kresach”, gdzie nikogo nie było. Nie mieliśmy z kim nawiązać dialogu, nie mogliśmy z tej ciszy wysnuć wielogłosowej narracji, ani jak przeciwdziałać nietolerancji. Nie mieliśmy komu budować mostu. Nie było tu nikogo kto by nie tylko „współ-żył”, ale choćby „współ-istniał”, prócz nas, którzy właśnie stąd odchodziliśmy, zabierając ze sobą wszystkie te piękne idee.
„Grzęda Sokalska. Pobuże. Dzienniki podróży. Przewodnik nie tylko dla turystów”
Robert Gmiterek