Muzeum Kresów w Lubaczowie

Świąteczny duch

Boże Narodzenie to czas, gdy zbieramy się w gronie rodzinnym nie tylko po to, by uczcić święto religijne, ale przede wszystkim po to, by być razem. To okazja, by zwolnić, wyrwać się na chwilę z codzienności i spotkać z rodziną oraz przyjaciółmi, porozmawiać i podsumować miniony rok.

W polskiej tradycji w trakcie kolacji wigilijnej stawiamy na stole dodatkowe nakrycie dla niespodziewanego gościa. To znak, że tego dnia każdy jest mile widziany, każdy może liczyć na ciepłe przyjęcie.

***

– Panie Stasiu? Czy pan już gotowy? Panie Stasiu? – Asia jeszcze raz zapukała w odrapane drzwi. Przyłożyła ucho do wypaczonych desek i usłyszała charakterystyczne szuranie.
– Już, już pani Joanno. Już idę. – Głoś zza drzwi przybliżał się i dziewczyna w ostatniej chwili zdążyła się wyprostować.
– Jestem gotowy. Idziemy?
Pan Stanisław był jeszcze gładszy niż zazwyczaj, lekko podenerwowany, ale pełen entuzjazmu.
– Pani pozwoli … – Mężczyzna zamaszystym gestem wskazał stare drewniane schody. Asia ruszyła przodem. Stopnie skrzypiały i trzeszczały, a pan Stanisław szeleścił po swojemu. Z dołu dobiegł ich głos pani Jadwigi.
– Chodźcie, chodźcie, bo kolacja stygnie!
Pokonali schody, minęli Jadwigę, korytarzyk i wkroczyli do saloniku pełnego tego dnia światła i ludzi.
– Ach, Stanisławie, jakże się cieszę, że zechciałeś przyjąć zaproszenie! – Pierwszy przywitał gościa dziadek Henryk, po dziadkowemu tubalnie i jowialnie. Pan Staś pojaśniał. Swoje ukontentowanie wyrazili też inni członkowie rodziny, a po chwili usadzono Stanisława po prawicy dziadka Henryka. Z drugiej strony siedziała ciocia Lena, starsza pani z pięknymi oczami.
– Tyle o panu słyszałam. – Lena zarumieniła się jak gimnazjalistka.
Zanim mężczyzna zdążył coś odpowiedzieć, wtrącił się wujek Edek.
– Wszyscy o panu słyszeliśmy, dlatego zebraliśmy się dziś, by poznać pana osobiście. Nie będę chyba odosobniony, jeśli powiem, że zazdrościmy Heniowi i Jadwini takiego współlokatora. – Wkoło rozległy się potakiwania.
– Bardzo państwo uprzejmi. – Stanisław był wzruszony. – Dawno już nie miałem okazji świętować w gronie rodzinnym i…
– W końcu znamy się już kilka miesięcy. – Joachim uśmiechnął się. – Nie ukrywam, że początkowo byliśmy zaskoczenie, ale polubiliśmy pana. A po wprowadzeniu grafiku i pan może wypełniać swoje obowiązki i my mamy spokojne noce, poza osobą dyżurującą, naturalnie.
– Przykro mi, że mają państwo przeze mnie tyle niedogodności… Ale musiałem się wyprowadzić z Muzeum Kresów, za dużo tam ludzi, za dużo… życia. Szukałem miejsca pełnego wspomnień i coś mnie przyciągnęło do państwa domu.
– To żaden problem, żaden problem, jesteśmy kontenci – zagrzmiał dziadek. – Myśli pan, że dlaczego mam tyle dyżurów w miesiącu? Lubię sobie pogadać z kimś na poziomie, panie Stanisławie. To błogosławieństwo dla starego człowieka, taki rozmówca, który umie słuchać i docenić opowieści z dawnych lat.
Mężczyźni nie zdążyli rozwinąć tematu, bo Jadzia ze swymi młodymi pomocnikami wnieśli wazy pełne parującego barszczyku. Zaczęła się kolacja wigilijna. Po barszczu z uszkami na stole pojawiły się pierogi z kapustą polane obficie maczką grzybową, potem były smażone w mące filety z dorsza i karp w galarecie, kapusta z grzybami, kutia, kompot z suszu i jeszcze śledziki w wymyślnych sosach. Do tego wszystkiego wina białe i czerwone dla lepszego potraw przetrawienia.
Przy stole było gwarno, każdy coś mówił, bez względu na to, czy był słuchany, czy też nie. Jadzia i Lena zaczynały nucić kolędy. Dziadzio grzmiał na pozbawione podstawowych norm moralnych czasy, wtórował mu Edzio, a cicho acz stanowczo głos sprzeciwu wtrącał ojciec Joanny, Joachim.

Pan Stanisław tylko siedział. I patrzył. I słuchał.

– Proszę pana, czy wszystko w porządku? – Asia usiadła na miejscu Lidki, spojrzała w zamyśloną twarz gościa.
– Ja… – W zaszklonych oczach Stanisława odbijały się choinkowe lampki. – Ja już dawno nie czułem się tak bardzo… człowiekiem. – Po jaśniejących policzkach pociekły łzy. – Zapomniałem już… Państwo tacy uprzejmi…
– W taką noc i duch człowiek – sentencjonalnie zadudnił dziadek. – Nie mogliśmy tam pana zostawić samego na strychu. Każdy domownik zapraszamy jest do stołu. Każdy.

Anna Nowak

ZAPRASZAMY DO ODWIEDZIN

ul. Jana III Sobieskiego 4
37-600 Lubaczów

ul. Jana III Sobieskiego 4
37-600 Lubaczów

Radruż 13
37-620 Horyniec-Zdrój

Nowe Brusno 103
37-620 Horyniec-Zdrój

Skip to content